Pewien mieszkaniec Ostrowa Wielkopolskiego wracając zza granicy poczuł się tak źle, że zamiast do domu, pojechał od razu do szpitala, by zrobiono mu test na obecność koronawirusa. Na wynik czekał w samochodzie. Trzy dni.
Mężczyzna miał duszności, gorączkę i kłopoty z przełykaniem, uznał więc, że to może być koronawirus, a wobec tego będzie lepiej, jeśli od razu uda się do szpitala – jak informuje telewizja Ostrow24.tv.
W szpitalu lekarze stwierdzili, że na pewno ma zapalenie oskrzeli. Jednak czy to z powodu koronawirusa czy nie – mógł wykazać jedynie test. Pobrali więc próbkę do testu, kazali mężczyźnie wracać do domu i czekać na wyniki. nie mogli go zatrzymać w szpitalu, bo jego stan nie był wskazaniem do leczenia szpitalnego.
Jednak chory nie chciał wracać do domu, bo bał się, ze zakazi rodzinę – i postanowił poczekać na wyniki w samochodzie. Oczekiwanie trwało… trzy dni. Po tym czasie nadszedł wynik i był – na szczęście – ujemny. Mężczyzna mógł wrócić do domu, do rodziny, i spokojnie wyleczyć zapalenie oskrzeli.
el